Legenda obrazowa


o świętej Jadwidze księżnie szlązkiej


według rękopisu z r. 1353 przedstawiona i z późniejszemi tej treści obrazami porównana

Kraków 1880
Obraz 20
Legenda o św. Jadwidze śląskiej Petera Freytaga z 1451 r.
Tu Śta Jadwiga ustępuje służebnej swojej z miejsca, na którem sama w porze zimowej stała bosemi nogami i każe jej w tem samem miejscu stanąć.

Opowiada legenda w jednem miejscu czwartego rozdziału, że raz kiedy błogosławiona Jadwiga modliła się długo w kościele w porze zimowej, stojąca za nią służebna mocno zziębnąwszy odezwała się, że już dłużej zimna wytrzymać nie może, Śta Jadwiga usunąwszy się na bok, poleciła jej stanąć na tem miejscu; gdy zaś to zrobiła służebna, natychmiast cudowne ogarnęło ją ciepło.
Powyższe opowiadanie legendy dostarczyło rysownikowi tematu do niniejszego obrazu, w którym w dosyć osobliwy sposób wywiązał się ze swego zadania. Jednocześnie bowiem wyobraził tu dwa momenta: jeden, w którym Śta Jadwiga gorąco się modli, drugi, w którym wstawszy od modlitwy pokazuje swoje miejsce służebnej, a tem samem przedstawił naszą świętą jak sama stojąca, siebie klęczącą swojej służebnej wskazuje.
Co do wykonania szczegółów trzeba przyznać, że dobrze wydał różnicę wewnętrznego uczucia temperatury w osobie księżnej i w osobie jej zziębłej służącej, a do uwydatnienia tego o czem mówi legenda, to jest: jak w razach podobnych błogosławioną Jadwigę wewnętrzny ogień rozgrzewał, i jak dla tego opróżnione przez nią miejsce ciepłem być mogło, przedstawił z pod jej nóg wybuchający płomień.
Po raz pierwszy widzimy na tym obrazie prosty, obrusem jedynie przykryty ołtarz, bez żadnego tak zwanego tabernaculum, a na nim tylko dwie palące się świece, takie same, jak przy marach Henryka Brodatego na obrazie 18ym. O świecach już mówiłem, o samym ołtarzu będę miał jeszcze sposobność niżej pomówić.
Rysownik Hornigowskiego rękopisu uniknął rażącej w tem miejscu niestosowności Ostrowskiego obrazu, rozdzielił go bowiem na dwie sceny przedstawiając w pierwszej modlącą się Śtą Jadwigę, a w drugiej dotknięciem ręki przekonywającą zziębniętą służebnę o cieple, jakie ją ogrzewało. Scena ta dobrze zrozumiana i dobrze narysowana, naśladował ją prawie zupełnie i malarz Bernardyńskiego tryptyku.
Nie masz równie owej osobliwej niestosowności i w drukowanej legendzie, ale też jej drzeworyt w tem miejscu słowa samego tekstu mniej wiernie przedstawia.



Zamknij dokument